Wielkie uroczystości w Sanktuarium św. Andrzeja Boboli – ZAPROSZENIE

160. rocznica beatyfikacji i 75. rocznica kanonizacji św. Andrzeja Boboli – Patrona Polski. Uczestnicy Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę zostali zaproszeni na tę uroczystość. Módlmy się wraz z autorem tekstu Ślubów Lwowskich, za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski o Polskę wierną Bogu Krzyżowi i Ewangelii i wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego, które są odnowieniem i kontynuacją ślubowania Rzeczypospolitej Trojga Narodów, dokonanego przez  Króla Jana Kazimierza, Biskupów, Senat i Sejm Rzeczpospolitej.

Do pobrania książeczka opisująca męczeństwo św. Andrzeja Boboli, zawierająca fragment encykliki Papieża Piusa XII  i podająca nowennę oraz inne modlitwy do św. Andrzeja Boboli:

swiety_Andrzej_Bobola2013A5cz_b

Niewypełnione jeszcze proroctwo – Polska zostanie odbudowana po wielkiej wojnie, gdy nastanie pokój, św. Andrzej Bobola zostanie ogłoszony Głównym Patronem Polski. W tej chwili Głównymi Patronami naszej Ojczyzny są Najświętsza Maryja Panna Królowa Polski, św. Wojciech biskup męczennik i św. Stanisław biskup męczennik. Św. Andrzej ogłoszony jest drugorzędnym Patronem Polski. Módlmy się o spełnienie proroctwa, odbudowę Polski i dołączenie św. Andrzeja do grona głównych patronów.

Świadectwo o. Fielkierżamba jezuity o przepowiedni św. Andrzeja Boboli wydrukowała w 1854 r. włoska „Civilta Cattolica”, następnie pisma francuskie, a w 1855 r. przedrukował „Przegląd Poznański”.

Oto świadectwo o. Fielkierżamba TJ:

„W roku 1819 znajdował się w Wilnie o. Korzeniecki, dominikanin, kapłan wysokiej świętości i sławny kaznodzieja. Walczył on nieustannie z niezmordowaną gorliwością przeciw błędom schizmatyckim i to nie tylko z kazalnicy, ale także w uczonych dziełach, które nań sprowadziły ze strony rządu rosyjskiego zakaz miewania kazań, ogłaszania jakichkolwiek pism, nawet spowiadania. Tak tedy zamknięty w klasztorze i skazany na nieczynność, biedził się w swojej samotności z myślą, że nic nie może zrobić dla chwały Bożej i zbawienia braci.
Otóż jednego razu, gdy był przyciśnięty smutkiem (zdarzyło się to w roku 1819, miesiąca i dnia nie pomnę), otworzył późno wieczór okno swojej celi i patrząc w niebo zaczął wzywać Wielebnego Andrzeja Bobolę, ku któremu od dzieciństwa swego czuł szczególniejsze nabożeństwo, chociaż jeszcze Kościół nie był tego męczennika na ołtarzach postawił. »Wielebny Andrzeju – mówił – wiele już lat przeszło, jak przepowiedziałeś wskrzeszenie Polski. Kiedyż się ziści twoje proroctwo? Wiesz lepiej ode mnie, z jaką nienawiścią schizmatycy prześladują naszą świętą wiarę i jak starają się nasz kochany kraj, twoją Ojczyznę, do schizmy popchnąć. Ach, święty Męczenniku, nie pozwól na takie nieszczęście; wyjednaj u Boga miłosiernego litość dla biednych Polaków. Niech Polska stanie się znowu jednym królestwem, królestwem prawowiernym i Bogu podległym«.

Już późno było w noc. O. Korzeniecki, skończywszy modlitwę, zamknął okno i chciał iść spać; aliści, skoro się obrócił, ujrzał na środku celi poważną postać w ubiorze jezuity. Ta postać ozwała się: »Stawiam się na twe wezwanie, ojcze Korzeniecki; jestem Andrzej Bobola. Otwórz raz jeszcze okno twoje, a dziwy zobaczysz«.

Chociaż nieco przestraszony, uczynił dominikanin, co mu było rozkazane i z wielkim zdziwieniem ujrzał nie ciasny ogródek klasztorny, ale niezmierną przestrzeń, rozciągającą się aż do krańca horyzontu. »Płaszczyzna, którą masz przed sobą – mówił dalej Wielebny Bobola – to okolica Pińska, wśród której miałem szczęście ponieść męczeństwo dla wiary. Przyjrzyj się, a dowiesz się o tym, co cię tak żywo obchodzi«. O. Korzeniecki zwrócił znowu oczy na krajobraz. Tym razem płaszczyzna była pokryta niezliczonymi batalionami Moskali, Turków, Anglików, Francuzów i innych ludów, których nie umiał rozróżnić. Wszyscy oni walczyli z zaciekłością bezprzykładną. Zakonnik nie rozumiał, co to miało znaczyć; przyszedł mu w pomoc Święty. »Kiedy – rzekł – ludzie doczekają się takiej wojny, za przywróceniem pokoju nastąpi wskrzeszenie Polski, a ja zostanę uznany jej głównym patronem«.

Uradowany obietnicą o. Korzeniecki zawołał: »O mój Święty, jakże mogę mieć pewność, że to widzenie, te odwiedziny niebiańskie i ta przepowiednia nie są złudzeniem wyobraźni, snem jedynie?«. »Daję ci na to rękę – odrzekł wielebny Andrzej. – Widzenie twoje jest prawdziwe i rzeczywiste. Wszystko się tak stanie, jakem ci powiedział. Udaj się teraz na spoczynek, abyś zaś miał znak mojego pojawienia się, ślad mojej dłoni na stoliku twoim zostawiam«. To mówiąc położył dłoń na stole i znikł.

O. Korzeniecki długo nie mógł przyjść do siebie; gdy się nieco uspokoił, podziękował Bogu i swojemu kochanemu Świętemu za otrzymaną pociechę, potem zbliżywszy się do stołu, ujrzał wyciśnięty na nim ślad prawej dłoni Męczennika. Pamiątkę tę ucałował stokroć, zanim się spać położył. Nazajutrz, ledwie się ocknął, pobiegł zaraz do stołu, aby się przekonać, azali ślad cudowny pozostał, a widząc go równie wyraźnym jak w nocy, zbył się wszelkiej wątpliwości. Za czym zwołał do swojej celi wszystkich ojców i braci klasztoru i opowiedział o niesłychanej łasce, jaka go spotkała. Wszyscy tedy oglądali wycisk dłoni przez Wielebnego dla przekonania pozostawiony.

Że o. Korzeniecki żył w ścisłej przyjaźni z ojcami naszego Towarzystwa, uwiadomił o wszystkim jezuitów wielkiego kolegium w Połocku, między którymi znajdowałem się. Opowiadanie całego zdarzenia słyszałem na własne uszy.”

„W 1819 r. św. Andrzej Bobola ukazał się w celi dominikanina o. Alojzego Korzeniowskiego w Wilnie i powiedział: Gdy wojna, której masz obraz przed sobą zakończy się pokojem, Polska zostanie odbudowana i ja zostanę uznany jej głównym patronem” (J. Woroniecki OP, Proroctwo św. Andrzeja Boboli (1819-1919), „Przegląd Powszechny”, T. 221, III 1939, s. 315).

Share

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Share
Share